Historia

Preparat drugiego obiegu, 1990 r.

28.10.1990
GŁOS OPOZYCJI „VETO”

Preparat drugiego obiegu

W roku 1956 Tadeusz Podbielski nie był postacią jasną ideologicznie. Jego sukcesy uzdrowicielskie pozostawały wciąż niezrozumiałe dla oficjalnej administracji medycznej i … politycznej. Jawił się ludziom jako ktoś w połowie nawiedzony, a w połowie czarownik. Postać prawie metafizyczna, ignorowana lub wręcz znienawidzona przez lekarzy.

Trudno więc teraz dziwić się, że red. S. Grzędzielski, dziennika z ówczesnego „Głosu Wielkopolskiego”, zanim dotarł do domu Podbielskich w Międzyrzeczu; najpierw pojawił się u miejscowego sekretarza partii. – Jak … tu Was wygląda sytuacja gospodarcza towarzyszu? – padło pierwsze pytanie. Pytania następne dotyczyły szkół, sklepów, rolnictwa, wydajności z hektara, mleczności krów, kondycji ogólnej zwierząt, służby weterynaryjnej, aż wreszcie: …- towarzyszu sekretarzu, doszło do naszej redakcji – chrząkając nieporadnie, przystąpił Grzędzielski wreszcie do tematu, który go naprawdę interesował – że tu na naszym terenie – grasuje jakiś czarownik. Podbielski, czy jak mu tam …Twarz sekretarza stężała, w partyjnym oburzeniu. Dziennikarz nagle pożałował, że poruszył temat tabu. I wtedy….Panie!. – wrzasnął sekretarz. – To wcale nie czarownik! On mnie wyleczył ze wszystkich dolegliwości!

Temat ten jest już mocno ograny i liczy sobie tyle samo lat, ile historia komunizmu w Polsce, a poruszam go raz jeszcze tylko dlatego, że mimo ewidentnych potrzeb, w ciągu 45 lat, pomimo wielokrotnych starań, nikt kompetentny nie zdobył się na to, by sprawić aby lekarstwo spreparowane przez prywatnego Wytwórcę, doktora weterynarii Tadeusza Podbielskiego, znalazło się wreszcie w aptekach.

W trakcie różnego rodzaju zabiegów ze strony wynalazcy, tzw. oficjalne czynniki argumentowały, że treść preparatu, który proponuje doktor Podbielski, znajduje się przecież chociażby w Witaralu albo w związkach żelaza(np. Ascofer, Hemofer), które apteki sprzedają stosami.

Co najmniej zdziwienie budził we mnie niedawno fakt, kiedy to żona przyjaciela po czterech poronieniach, nie rokująca urodzenia dziecka, zdecydowała się na kurację preparatem doktora, na skutek czego stała wkrótce matką dwojga dzieci. To co ku powała przedtem w aptekach, nie pomagało. Kiedy zgłosiła się w jakiś czas później do lekarza z -wynikami badań laboratoryjnych, gdzie jak wół stało 3,5 miliona erytrocytów, otrzymała związki żelaza. Po każdej wizycie coraz silniejsze.

Po – dwóch miesiącach miała już 3,1 miliona erytrocytów. Zanosiło się na. niewątpliwą anemię. I znowu spróbowała, preparatu Podbielskiego. Po dwóch tygodniach poczuła się świetnie, a wynik bada nia był rewelacyjny – 4,5 miliona erytrocytów.
– No widzi pani, jak świetnie pomogły moje recepty! – zawołał- dumny z siebie lekarz faszerujący pacjentkę konwencjonalnymi lekami przez dwa miesiące.

Niech mu tam! Jak z tego widać mimo, że treść preparatu Podbielskiego znajduje się w Witaralu albo w związkach żelaza, niektóre organizmy ludzkie reagują akurat nie na to, co jest ogólnie dostępne.
Zaczęło się banalnie. W 1945 kapitana lekarza weterynarii Tadeusza Podbielskiego skierowano do Międzyrzecza na stanowisko powiatowego lekarza zwierząt. Już pierwsze wizytacje wiosek pokazały, z jak wielkimi kłopotami borykają się rolnicy. Otóż bydło nie chce jeść trawy, chudnie, traci mleko, w końcu choruje i pada. Podbielski próbuje różnych znanych sobie leków. Wszystko na nic. Pobiera próbki trawy i gleby, zawozi je do laboratorium. Badanie wykazuje istnienie różnych . związków chemicznych, ale brakuje miedzi, kobaltu i mang anu. Do swoich leków dodaje więc związki miedzi. Na nic. O kobalcie nie umie myśleć wszak w podręczniku farmakologii wyraźnie napisano, że kobalt to środek trujący i że stosuje go się w farbiarstwie. Zastosować coś ta kiego dla bydła? Przecież to samobójstwo! UB już i tak dreptało mu po piętach i pyta – co on tu robi, dlaczego krowy nadal chorują, dlaczego nie ma mleka. Podbielski ma więc szanse – zarobić na opinię wroga ludu. Jeżeli mu coś nie tak, wyjdzie i po jego lekach kilka krów padnie, to z pewnością zostanie aresztowany jako agent amerykańskiego imperiali zmu, który tępi socjalistyczne krowy.

Podbielski decyduje się więc na eksperyment na samym. sobie. Robi mieszankę z do datkiem kobaltu i wypija ją po kolacji. Przerażona małżonka nie wie, co robić, potem sama wypija drugą porcję.
O poranku budzą się oboje w wyjątkowo dobrych nastrojach. Oznacza to, że można za ryzykować również z krowami. Na wszelki wypadek wydaje lekarstwo bezpłatnie, aby później nie posądzono go, że nie dosyć że ukatrupił krowę to jeszcze wziął za to pieniądze?

Czas leci, krowy mają się z dnia na dzień coraz lepiej. Szybko wyszło na jaw że w rodzinach też ze zdrowiem niedobrze a już najgorzej wyglądają dzieci. Wzdęte brzuchy, obstrukcje, białaczki. Dzieci otrzymują więc „krowi preparat”, -który szybko poprawia zdrowie.

Wpada raz znajomy oficer, niosąc bliską śmierci wyżlicę i prosi o uśpienie suki, która na sutku miała guz, wielkości pięści. Zamiast uśpić, Podbielski daje jej miskę z z wodą, uzupełnioną swoim nowym lekiem. Po dwóch tygodniach suka już skacze, a guz zmniejszył się kilkakrotnie.

Któryś z pielęgniarzy wspomniał o swojej sąsiadce, którą właśnie odtransportowano ze szpitala do domu. Ma raka macicy z przerzutami. Przywieziono ją w zasadzie tylko po to, by nie umarła w szpitalu.

Psu pomogło – stwierdził pielęgniarz – więc może i jej się polepszy. Doktor przykazał więc córce chorej, aby dolewała matce lekarstwo do wody. Żyła już niedługo – przypomina sobie Tadeusz Podbielski. – siedemnaście lat.

W gabinecie doktora Podbielskiego leży na półce album, pełen makabrycznej wprost dokumentacji. Oglądam fotografię – przedstawiającą kogoś z nogą, jak gdyby z kaset video o „Zombi”. Kobieta żyje, ale noga….Tylko ciąć! Podobno, kiedy pacjentkę wniesiono do mieszkania doktora i odwinięto bandaże, trzeba było natychmiast otwierać wszystkie okna, bo opiekunowie łącznie z gospodarzem o mało nie udusili się z zaduchu.

Oglądam tę samą osobę na innej, fotografii, zrobionej w kilka miesięcy później. Nie! Cu du nie opowiem, palce zaznaczają się zaledwie śladowo, na poprzednim zdjęcie już ich nie było, ale noga jest i chodzić na niej można. Zagoiło się wszystko. Na specjalnej sesji naukowej pacjentka sama referowała swój przypadek.

Następne dwa zdjęcia. Dziewczynka 3-letnia z guzem mózgu. Operować? Lekarze nic dają żadnej gwarancji. Drugie zdjęcie pokazuje tę samą dziewczynę w stroju ślubnym. Podpis: „W dowód serdecznej wdzięczności za życie. To już 23 lata jak żyję dzięki Pańskiemu preparatowi. Słupca 1989”.

Dokumentacja lekarska i zdjęcia pokazują ludzi, którzy powinni umrzeć. Powinni, bo oficjalna medycyna nie była w stanie ich wy leczyć. Żyją można rzec – nieoficjalnie dzięki preparatowi doktora Podbielskiego.
Oglądam wpisy do księgi pamiątkowej:

„Panu doktorowi Tadeuszowi Podbielskiemu wdzięczny za trzyletnią życzliwą opiekę, 15.05.1974. Melchior Wańkowicz”. Prosił o dwa lata życia – wtrąca doktor. – Dostał trzy.

„Państwu Podbielskim z podziękowaniem za pomoc w utrzymywaniu mojego życia. 4.9.1984. Michał Żymierski marszałek Polski”

„Wyrazy wdzięczności 5.7.1984 – prezes Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości z Hagi, Bohdan Winiarski”

Czytam list z kwietnia br. napisany przez lekarkę zatrudnioną w polskiej misji wśród trędowatych, w Indiach. Cytuję fragment: „Twarz pacjentki w czasie choroby wyglądała bardzo brzydko widziałam twarz starej zniszczonej kobiety. Tak zniekształciła ją choroba. Pacjentka, przestała w końcu brać leki, gdyż doszła do wniosku, że i tak nic jej nie pomoże. W tym beznadziejnym stanie zastosowałam Pański preparat. Po jakimś czasie nastąpiła niesamowita zamiana. Była to twarz nieprawdopodobnie młodej Hinduski”

Zdjęcia rodzinne stanowią kawałek historii Polski. Doktor ma 88 lat. Jest więc co wspominać. Ze Stefanem Wyszyńskim późniejszym prymasem Polski, chodzili w 1916 do jednej klasy w gimnazjum w Łomży. Trudno też zliczyć ludzi ze świecznika, którzy byli pacjentami doktora.

Po reportażu-telewizyjnym w 1985 do mieszkania Podbielskich zgłaszało się dziennie 3 tysiące osób. Wiele spośród nich przyjeżdżało „na wszelki wypadek”. Klękali na ulicy, błagali o przyjęcie. Rozchorowali się wtedy oboje. Nie wytrzymali naporu tłumów. Sława preparatów Podbielskiego rozpowszechniła się na całą Polskę. A państwowe laboratoria w dalszym ciągu nie kwapią się przebadać dokładnie leku. Przebadać i wrzucić na taśmę produkcyjną mimo, że na tej, produkcji można zrobić ogromny interes. Bez wydania grosza na reklamę.!

Przeczytaj więcej historii