Historia

Ich portret własny, 1986 r.

KURIER POLSKI
9-11.08.1986
Ich portret własny

„Jeszcze dużo pięknych Polaków ostało”. Tymi słowami wyraził swą wiarę w moralne wartości narodu Stanisław Wyspiański. Widniały one wśród szeregu innych cytatów, wprowadzających na słynną swego czasu wystawę w Krakowie „Polaków portret własny”. Na niej to obliczami siłaczy ducha i czynu przemawia nasza wielka, ale i powikłana historia.

Zwykłość i niezwykłość polskiej duszy wciąż jest tematem rozmyślań naszych pokoleń. Jej nosicielami są przecież i współcześni rodacy, Jakże wielu z nich podobnych jest co zwykłych szarych, leżących gdzieś przy drogach kamyków, które po otarciu z nich pyłu, ukazują swą szlachetną strukturę.
Dlatego chcę mówić o parze sędziwych już małżonków, Zofii i Tadeuszu Podbielskich, ludzi mi bliskich, których znam bez mała ćwierć wieku. Czy zdarzyło się komuś widzieć dwa drzewa, rosnące w symbiozie, pień przy pniu a splatające się w górze konarami, szumiącymi bliźniaczo w słońcu, i w słocie, i w ciszy, i w wichurze?

Dla mnie oboje Podbielscy upodabniają się do takiej pary arcypolskich drzew, wrośniętych razem w polską glebę. Symbioza wyraża się nawet w dość niezwykłej, bo rodzinnej, platformie porozumienia ideowego. Pani Zofia od lat jest wierna Stronnictwu Demokratycznemu, a pan Tadeusz – też od dawna – jest zagorzałym ludowcem.

*
Doktor Tadeusz Podbielski, łomżyniak, ze starego wywodzi się rodu. Jego praszczur według przekazów rodzinnych, stawał jeszcze pod Grunwaldem. Dziadek brał udział w Powstaniu Styczniowym. Pan Tadeusz w 1931 roku chlubnie ukończył weterynarię w Warszawie. Z kolei Zofia Podbielska pochodzi z rodziny Mogilnickich z Ostrołęki. Jej dziadek – jakże zbiegają się życiorysy był uczestnikiem Powstania Styczniowego.

Poznali się – on i ona w 1933 roku, w dwa lata po ukończeniu przez pana Tadeusza podchorążówki w Grudziądzu. W ich życiu nastąpiło to piękne wydarzenie, które bez zgrzytów trwa do dnia dzisiejszego. Pobrali się z wielkiego umiłowania, w którym nie było nic z burzliwego płomienia.

On był rejonowym lekarzem weterynarii, najpierw w Łomży, potem w Kolnie, ona nauczycielką z głębokiego powołania i żarliwie oddaną młodzieży.

W panu Tadeuszu ciągle gorzał płomyk twórczego niepokoju. Nie ograniczał się tylko do wykonywania zawodu. Prezesował spółdzielni kółek rolniczych, był wiceprezesem Związku Pszczelarstwa Polskiego. Jego praca wydawała zdrowe owoce – wówczas ludzie wierzyli w to co robili.

Z nagła przyszło to najgorsze, złowieszcze: wojna! Rozkaz mobilizacyjny wcielił pana Tadeusza do 18 dywizji wchodzącej w skład Samodzielnej Grupy Operacyjnej „Narew”. Zofia siła przebicia kobiecej przemyślności znalazła się w mundurze obok męża, szeregach tej samej jednostki, jako sanitariuszka. Kiedy SGO „Narew” zostaje rozbita oboje małżonkowie – żołnierze dotarlii do Grupy Operacyjnej „Polesie” dowodzonej przez gen Kleeberga. W niej przeszli dramatyczny szlak bojowy, łącznie z bitwą pod Wolą Gułowską i kapitulacją.

Potem była krótka niewola, z której p. Zofia zdołała wychytrzyć męża. A jeszcze potem wchłonęła ich wspólna praca w konspiracji, współdziałanie z żołnierzami k i BCh na Kielecczyźnie. Zaowocowało to skuteczną pomocą obojga Podbielskich w uwolnieniu z obozu jenieckiego, we wsi Lipa pod Głowaczewem, 20 Gruzinów. Echem tego epizodu jest trwająca do dziś serdeczna przyjaźń z żyjącymi jeszcze Gruzinami, którzy, pełni wdzięczności odwiedzają rokrocznie państwa Podbielskich.

*
Tuż po wyzwoleniu starych ziem piastowskich, doktor Podbielski jako jeden z pierwszych osadników osiadł w Międzyrzeczu Wielkopolskim gdzie przez długie lata pełnił funkcję powiatowego lekarza weterynarii. To tam właśnie w Międzyrzeczu wynalazł recepturę na swe preparaty mikroelementowe wspomagające organizm ludzki w walce z groźnymi i wyniszczającymi chorobami, których źródłem jest postępujące skażenie naturalnego środowiska. Chyba mało jest ludzi , którzy nie słyszeli o preparatach doktora Podbielskiego TP-1 i TP-2.

Te mikstury to długoletnia pasja i nadziej obojga małżonków Podbielskich podsycana pragnieniem ulżenia cierpiącym. To także efekt długotrwałej pracy, licznych eksperymentów, dociekania istoty działania pierwiastków śladowych, wchodzących w skład owych TP. Na ich temat ukazały się w prasie dziesiątki fachowych i popularnonaukowych artykułów, nie tylko zresztą u nas. Boć nie można iść obojętnie i udawać ślepego na to, że doktor Podbielski otrzymuje całe setki dziękczynnych listów od chorych bez przesady – z całego świata.

Sam byłem świadkiem odbierania telefonów od pacjentów z Madrytu, Nowego Jorku i innych miast. Łączy więc niezwykłych małżonków ta wspólna idea. Byli i są wierni sobie w jej urzeczywistnianiu. Ten element twórczego niepokoju dominujący w naturze doktora, ten spokój i równowaga, wiara w męża ze strony pani Zofii przynoszą dobre skutki.

Podbielscy wiedzą doskonale, że są ludzie skazani na ciężkie schorzenia, a medycyna oficjalna nie zawsze jest w stanie im pomóc. A tym wszystkim, którym instytuty onkologiczne dają po parę tygodni życia, mikroelementy przynoszą rzecz niezwykłą – nadzieję. Doktor Podbielski ma w swym dokumentalnym rejestrze – w którym są i znane nazwiska i pieczęcie lekarzy, szpitali – przypadki, doprawdy niezwykłego cofnięcie się bezlitosnej choroby. Trzeba widzieć tych ludzi, którzy przewijają się z przez gabinet doktora
Podbielskiego i w Warszawie i w Międzyrzeczu! Trzeba z nimi rozmawiać, żeby docenić w pełni znaczenie nadziei.
*
Historia rodzin – i pani Zofii Podbielskiej i pana Tadeusza Podbielskiego zapisała w pewnym momencie wspólny rozdział. Ciągle widzę u tych obojga ludzi spontaniczną życzliwość wobec wszystkich chorych. Nie zdarzyło mi się nigdy ilekroć u nich jestem zobaczyć, by ktokolwiek odszedł od drzwi doktorostwa, bez preparatów.

I to ludzkie ciepło, życzliwość dla innych stanowi piękne tło ich portretu. Portretu własnego dwojga Polaków.

Włodzimierz Olszewski

Przeczytaj więcej historii