Słowo powszechne
Dziennik stowarzyszenia PAX
W-wa 11-12-13 marca 1983 r.
„… Płakałam ze szczęście i –wiedziałam, że sprawił to Pański preparat…”
Pasja życia dla innych
Warszawska, czynszowa kamienica na Powiślu, z typowym podwórkiem- studnią. Na tym podwórzu wije się kolejka ludzi różnego wieku i różnej płci. Kolejka mozolnie wspina się na drugie piętro kamienicy i tu łączy się z drugą, która sięga do góry trzeciego a może czwartego piętra. Oba te strumienie ludzi kierują się do mieszkania, na drzwiach którego wisi skrom na wizytówka: Zofia i Tadeusz Podbielski.
Kto to jest? Tadeusz Podbielski?
– Dr Z. K. lekarz spoza Warszawy – Podbielski? Zaraz, za raz, coś słyszałem. Nie, z niczym nie kojarzy mi się to nazwisko.
– Dr K. K. lekarz z Warszawy. – To ten szarlatan co le czy wyciągami z malwy… Co? Mówi pani, że to nie ten.? Ależ na pewno, na pewno wyciągi z malwy.
– Mgr B. D, farmaceuta – To nazwisko z czymś mi się kojarzy. Już wiem – mikroelementy?
SETKI ludzi, którzy wystają cierpliwie w kolejce dokładnie wiedzą, po co tu przyszli. Chcą otrzymać dwie nie wielkie buteleczki z tajemniczym napisem „TP-1” i „TP 2” Wewnątrz znajduje się płyn o różowym zabarwieniu to preparat TP 1, i o barwie brązowo zielonej ten kolor ma TP 2. Czy to cudowny lek, eliksir życia?
Proszę państwa, wyobraźmy sobie- królewski obiad, ale bez soli – dobry nie będzie – głos dr Podbielskiego jest mocny i żywy. To co Państwu podaję, to mikrosole. Podobne do naszej soli kuchennej, to właśnie owa sól do królewskiego obiadu. Chodzi o udoskonalenie leczenia…
Rozpoczyna się pogadanka, dla kolejnej grupy interesantów. W niewielkim pokoju niesamowity ścisk, zajęte są wszystkie miejsca siedzące i stojące.
„Proszę pilnie słuchać, powtarza dr Podbielski bo nie mam możliwości z każdym z państwa porozmawiać…”
Dr Podbielski cierpliwie tłumaczy, jak stosować TP 1, w ja kiej ilości i w jaki sposób. Jego język jest barwny i soczysty.
„…Co robi TP 1? Poprawia apetyt, tam, gdzie go nie ma. Reguluje trawienie i wypróżnianie. A tego wroga trzeba codziennie wymiatać z naszego organizmu. Poprzez krew, poprawia utlenianie. Brak tlenu – to i w piecu nie chce się palić, nogi jak z waty, płuca źle funkcjonują. Tlen, jak miecz, bije zarazki.
Jeśli jednak ktoś pali papierosy – tam zdrowia nie będzie, nie ma. Tam nie daję lekarstwa, bo po co. W papierosach ma my tylko 57 czynników rakotwórczych, wystarczy?”
Głos dr Podbielskiego rośnie do krzyku. Zajadły to działacz antynikotynowy. Podaje przykłady zatruć nikotyną „kulturalny dom – słyszę opowieść – magistry, doktory, ale czerepy przegniłe, przewędzone mózgi. Uwaga – zapowiada się urodzaj – ale na raki, na zawały. Twardo trzeba mówić, bo mało kto rozumie. Ile to w biurach tych palaczy. Czy to kultura? Do nas trzeba by zaprosić Chomeiniego, żeby jakiś porządek zrobił.
Wejdźmy do szpitala. I tu się też pali, lekarze, pielęgniarki. Buzie nawet ładne, ale z ust zieje te 57 czynników kancerogennych. Pamiętajcie palacze, od pierwszego papierosa kładziesz fundament dla raka”.
PRZYGLĄDAM się dyskretnie zebranym. Widzę ręce, które odkładają już trzymany papieros, na twarzach maluje się powaga. Nikt się nie śmieje, choć sposób mówienia może wydawać się śmieszny. Gdybyśmy mieli takich działaczy – myślę sobie – to w krótkim czasie monopol tytoniowy po szedłby z torbami. Dr Podbielski jest sugestywny, całym sercem wierzy w to, co mówi, i zmuszą innych do wiary w swoje słowa.
Pogadanka trwa już kilkanaście minut. Wracamy do TP 1 i TP 2. Różne są sposoby stosowania preparatów – picie, okłady, płukania, inhalacje, smarowanie. Ale stosowanie mikrosoli, czy inaczej mikroelementów stanowi tylko połowę recepty dr Podbielskiego. Druga połowa to dieta, zgodnie z którą unikać trzeba rzeczy smażonych i wędzonych („smaczniej, ale krócej będziesz te smakołyki łykał”), wzbogacać codzienne menu witaminami („jak najwięcej wit. C; ale nie w -pigułkach, lecz w naturze”), pić zioła („płaszcz ochronny, tarcza dla naszego organizmu”). W sumie recepta służy wzmocnieniu sił obronnych trzeba bowiem „uchwycić tę bestię, uwiązać na łańcuchu ! da lej niech już sobie lekko ujada”.
Bogaty i obrazowy jest język dr Podbielskiego, Wyczarowuje przed słuchaczami obrazy jak z pola walki, w której idzie o zdrowie i dobre samopoczucie pacjenta. Główny oręż stanowią preparaty TP 1 i TP 2. Ale jednocześnie nikomu z pacjentów doktora nie wolno uciec od oficjalnej medycyny, porzucić przepisane leczenie, zrezygnować z zabiegu operacyjnego. Dok tor Podbielski nie rości sobie prawa do leczenia kropelki mają być ową szczyptą soli do królewskiego obiadu.
Łańcuch ekologiczny
MIKROELEMENTY, śladowe ilości pierwiastków takich jak żelazo, miedź, cynk, magnez, kobalt. Jak się okazuje są to elementy bardzo potrzebne dla szeregu procesów w organizmach żywych. Dzisiaj wartość mikroelementów nie jest dla nikogo tajemnicą. Wzbogacają, one preparaty witaminowe, są składnikiem wszelkiego typu odżywek, takich jak modny BIOVITAL czy BUERLECITINA (do kupienia w Pewexie), VITARAL, FALVIT i do kupienia w aptekach. Więc co jest takiego wspaniałego w kropelkach dr Podbielskiego? Co je wyróżnia od setek podobnego typu preparatów? Zanim spróbuję odpowiedzieć na te pytania, zobaczmy, jak to się zaczęło
A zaczęło się dobrych kilkadziesiąt lat temu, wtedy, kiedy nikomu jeszcze nie śniło się o mikroelementach. Powiatowy le karz weterynarii z Międzyrzecza dr Tadeusz Podbielski skojarzył zły stan zdrowia bydła z ubogą zawartością gleby, której brakowało… niezbędnych soli mineralnych, mikroelementów.
Był rok 1948. O wszystko było trudno, ale nie dla dr Podbielskiego, który „wyjeździł” potrzebne elementy, nawet kobalt. Dodane do paszy w postaci roztworu soli (który to roztwór na poziomie fizjologicznym państwo Podbielscy wypróbowaIi najpierw na sobie) przyniosły pozytywny skutek. Stan zdrowia zwierząt poprawiał się w oczach – krowy zaczęły chętnie jeść, przybierały na wadze i zaczęły dawać tyle mleka, ile porządne krowy dawać powinny.
PIERWSZE doświadczenia przyniosły też pierwszy oko liczny rozgłos. Po krowach przyszła kolej na świnie, po tem na psy. Przyszła wreszcie kolej na człowieka. Doktor Podbielski był już wtedy przeświadczony, że mikroelementy „to jest to”, że kroczy właściwą drogą. Tymi pierwszymi pacjentami była „zabiedzona” wiejska rodzina. Bo tam, gdzie zwierzęta niedomagały, tam i ludzie źle się czuli.
– Dr Podbielski – mówi doc. Stanisław Grabiec, kierownik Pracowni Biochemii i Biofizyki Zakładu Parazytologii PAN podszedł do sprawy w sposób naukowy, tak jak wymagają te go systemowe metody ekologiczne. Gleba – produkty gleby zwierzęta – ludzie: Obserwował, postrzegał i wyciągał wnioski.
Niewielu ludzi ma taki dar – nieustannego myślenia, nieustannego ‘ zadawania sobie pytania „dlaczego?”, nieustannego szukania odpowiedzi na to pytanie.
I może właśnie dlatego doc. Grabiec uważa dr Podbielskiego za jednego z tych, którzy są jak kamienie milowe w nauce.. A zna już dr Podbielskiego kilkanaście lat, współpracuje z nim i wie, co mówi.
Pierwsza oficjalna prezentacja miała miejsce także w tym czasie. Doktor w pracy pt. „Korzystne wyniki stosowania mikroelementów u zwierząt i ludzi” przedstawił w sposób naturalny wyniki swojego działania, te wyniki, których był pewien. Była to też próba wejścia do oficjalnej medycyny.
To wejście dr Podbielski toruje sobie do dziś. Ale na pytanie o uznanie ze strony oficjalnej medycyny macha lekceważąco ręką – trudna u nas o „poparcie naukowe”. Nie doszło do ba dań leku w klinikach onkologicznych, choć badania takie były zapowiadane. Dr Podbielski ma w swoim archiwum listy ze strony Instytutu Onkologii w Gliwicach, z Kliniki Endokrynologii AM w Łodzi, bogatą korespondencję z Instytutem Onkologii w Warszawie. Treść listów jest podobna do tego, jaki otrzymał z Instytutu Onkologii, w którym prof. K. zawiadamia go, że „w chwili obecnej ze względu na zaabsorbowania pracami nad programem rządowym „zwalczanie chorób nowotworowych” nie mamy możliwości przeprowadzenia badań w hodowlach tkankowych i na zwierzętach”. Do listu dołączona jest notatka trzech lekarzy instytutu, którzy piszą: „Po zapoznaniu się z dostarczonymi materiałami o wpływie mikroelementów na choroby onkologiczne stwierdzamy, że na podstawie tych danych nic nie można powiedzieć o wpływie tych substancji na organizm zwierząt i człowieka”. I że „obserwacja kliniczna chorych, u których swego czasu stosowano sole kobaltu, nie potwierdziła ich badania leczniczego w nowotworach”, oraz że „preparatami można zainteresować pracownie wykonując ba dania na zwierzętach, hodowlach tkankowych i inne badania farmakologiczne”
To było w roku 1976, Prof. K. w rozmowie przeprowadzonej w lutym 1983 r., nie zmienia zdania. „Niech pani napisze mówi mi że- nie stwierdzona działania leczniczego.” O doktorze Podbielskim jest dobrego zdania.
A zatem ani tak ani nie. Zdania są wyważone ale nie tylko dlatego, że wymaga tego uprzejmość. Trudno definitywnie zaprzeczyć dokumentacji przedstawianej przez doktora Podbielskiego, trudno jednoznacznie zanegować świadectwa ludzi, którzy po kuracji „TP 1” i „TP 2” świetnie się czują, znakomicie znoszą takie groźne metody terapeutyczne, jak naświetlania, trudno oprzeć się tysiącom listów wyrażających wdzięczność. Oficjalna medycyna nie chce przyznać się do „TP 1″ i „TP 2″. Prof. Maria D. neuropatolog mówi: „Wiem, że moi pacjenci, którzy biorą mikroelementy Podbielskiego, świetnie się czują. Ale ja oficjalnie nie mogę bez badań po wiedzieć nic konkretnego”
Ale to nieprawda, że badań nie ma. Są? Przeprowadza je sam dr Podbielski, duch niestrudzony, człowiek, którego w 71 roku życia stać było na przedłożenie i obronę (wcale nie „malowaną”) pracy doktorskiej: ,;Wpływ śladowych ilości chlorku kobaltu na procesy oksydoredukcyjne u pasożytów na przykładzie motylicy wątrobowej”. Dowiaduję się o badaniach, w których mierzono czas przeżycia myszy poddawanych działaniu mikro fał. Te pojone chlorkiem kobaltu żyły najdłużej (14 sek.), myszy w grupie kontrolnej, bez kobaltu umierały po 3, 4 sekundach. Inne badania przeprowadzone przez Zakład Fizjologii Człowieka Instytutu Nauk Biologicznych AWF (również na myszach) potwierdzają te wyniki. I tu „myszy z kobaltem” żyły w szczelnie zamkniętych klatkach dłużej niż myszy, którym kobaltu nie podawano. Cóż zatem tkwi w kropelkach dr Podbielskiego?
Biogenny stymulator
Mówi doc. Stanisław Grabiec:
– Doktora Podbielskiego poznałem 15 lat temu na zebraniu Polskiego Towarzystwa Przyrodniczego im. M. Kopernika. Re ferował swoje prace z entuzjazmem. Przyznam się, że nie bar dzo w to wierzyłem. Dostałem jednak próbkę i zacząłem ja ba dać metodami analitycznymi. I okazało się, że preparat doktora działa wspaniale jak biokatalizator, jak enzym.
– Spalanie w komórce żywej jest kontrolowane – doc. Gra biec z pasją tłumaczy procesy dotyczące tajemnicy życia, – a odpowiedzialne za to są enzymy. Ale enzymy to białka, a za tem cząstki duże. Co więcej – cząstki, które łatwo ulegają za truciu, destrukcji, inaktywacji. Mikroelementy działają w podobny sposób, z tą jednak różnicą, że jako małe cząstki chemiczne, łatwiej wnikają, nie ulegają też zniszczeniu. Jest to ważny szczegół z punktu widzenia fizjologii. Jeśli ich działanie podobne jest do działania enzymu, to znaczy; że polega na o prawie procesów oksydoredukcyjnych.
– Procesy oksydoredukcyjne – utleniania i redukcji, Jeszcze jedno pojęcie do rozszyfrowania. Te procesy decydują o życiu komórki, o nieustannej przemianie materii. W tzw. młynku metabolicznym stale występuje kwas adenozynotrójfosforowy – ATP. Żeby jednak ten kwas powstał potrzebne są procesy utleniania i redukcji. „TP 1” potęguje owe procesy, używanie preparatu przyspiesza procesy energotwórcze. A więc? A więc „TP 1″ nie jest lekiem. To cenny biostymulator. I właśnie to odkrycie, że jest to biogenny stymulator – było dla docenta dużym zaskoczeniem.
DOC. GRABIEC demonstruje mi działanie mikroelementów przy pomocy analizatora emisji fotonowej. Na ekranie aparatu pokazują się cyfry – to liczba emitowanych pod czas spalania fotonów Liczby rosną aby, następnie ustalić się na pewnym, stałym poziomie. Powstaje tzw. „plateau”, procesy utrzymują się właśnie na pewnym, stałym poziomie, spalanie jest bardzo ekonomiczne i efektywne. Tak, jak to się dzieje w naturze, To jeszcze jedna wartość mikroelementów Podbielskie go – działanie fizjologiczne.
Druga wartość – forma, w jakiej te mikroelementy są po dawane, forma najbardziej fizjologiczna, w rozcieńczanym roztworze. Dzięki temu mikroelementy prawie natychmiast przenikają do krwi, omijany jest moment krytycznego stężenia (nie bezpieczna różnica potencjałów przy granicy faz), z którym mamy do czynienia przy podawaniu mikroelementów w posta ci stałej np. w pastylkach.
Trzecia wartość – zestaw mikroelementów. „TP 1” to przede wszystkim chlorek kobaltawy który u Podbielskiego jest czyn ny zawsze, Podana zarzuty dotyczące optymalnego stężenia. Stężenia są tak małe, że nawet dodatek kobaltu niczego nie zepsuje. „TP 2” jest znacznie bogatszy, zawiera więcej elementów, Jest tu żelazo – niezbędne w procesie transportu elektro nów, miedź – potrzebna do białek, cynk i magnez – istotne dla procesów biosyntezy. Dobór mikroelementów jest taki, że ich działanie nie znosi się wzajemnie.
A „TP 2″ działa na szereg procesów w organizmie żywym.
– W swoich licznych rozmowach spotykałam stwierdzenie, że mikroelementy to przecież nic nowego, że nie ma co brać kropelek Podbielskiego, jeśli to samo otrzymamy połykając wita miny. Pytam więc docenta, co wyróżnia mikroelementy Pod bielskiego, od tych, które mamy na rynku.
– Jest tak: jak zdarza się przy wielkich wynalazkach po szczególne elementy są dobrze znane, ale całość przedstawia zupełnie nowa jakoś. Żeby otrzymać zestaw wartości „TP 2” trzeba przyjąć co najmniej pięć różnych preparatów witaminowych. A odpowiednika ,,TP 1″ w ogóle nie ma.
Dowiaduję się jeszcze, że biostymulatory są szczególnie potrzebne przy chorobach rozpadowych. Stąd bierze się powodzenie „TP 1” i „TP 2” w chorobach nowotworowych. Że są szczególnie cenne dla ludzi starych jako tzw. „ekscytony” a pod noszące energią życiową. Że zarzuty typu „mikroelementy działają na wszystko” są bezpodstawne, bo to nie leki i nie chodzi o leczenie ale o zwiększenie odporności.
O doktorze Podbielskim, z którym tyle lat współpracował i współpracuje, wyraża się z entuzjazmem. Ceni jego analityczne spojrzenie, jego wnikliwe i krytyczne w założeniu programy badań pasję twórczą. „ Byłem świadkiem wielu rozmów – to bardzo myślący i mądry człowiek. W każdej pracy, którą robiliśmy, jego udział był zawsze większy. Nawet tzw. czarną robotę wykonywał chętnie i z młodzieńcza energią. Podbielskiego traktują lekarze z lekką dozą ironii – no, niezłe, ale może wziął to od Niemców? Podbielski doszedł do wszystkiego własna pracą. To piękny przykład wolnego naukowca, który ma własną ideę i ją samodzielnie realizuje.
Kiedy na, rynku?
JEDYNYM producentem „TP 1” i „TP 2” jest jak dotychczas doktor Podbielski. Przed kilku laty otrzymał na swoje preparaty patent. Ale to wcale nie oznacza, że strzeże zazdrośnie tajemnicy warsztatu. Już od połowy lat sześćdziesiątych składa wnioski o opracowanie i rozpowszechnienie. Rezultatów nie ma.
Jaka jest szansa produkcji „TP 1” i „TP 2” na szerszą skalę? W departamencie farmacji dowiaduję się, że aby „coś” stało się z lekiem, w pierwszym rzędzie potrzebny jest atest o tzw. celowości produkcji. Taki atest wydaje Komisja Leków przy ministerstwie zdrowia, proces ten jest długi i musi być fachowo udokumentowany. Dowiaduję się także, że doktor Podbielski ma nikłe szanse. na to, by taka celowość została przyznana, bo przecież… mikroelementy są znane i używane. Chyba, że.., działanie „jego” mikroelementów, byłoby absolutnie niepowtarzalne.
W Instytucie Leków mówią mi że najpierw musi być pozytywna opinia Komisji Leków, a dopiero później instytut do staje lek do badań. No, i rzecz najważniejsza – najpierw musi być producent, fabryka, która lek produkuje. To fabryka otrzymuje atest, nigdy osoba prywatna. A badania bez przemysłu farmaceutycznego nie mogą być podjęte, bo to przemysł ocenia szereg parametrów.
Procedura wprowadzenia nowego leku jest zresztą w ogóle procedurą niesłychanie żmudną i długotrwałą. Wymaga eksperymentów na zwierzętach, a potem badań klinicznych na ludziach. Są to badania porównawcze, w czasie których lek proponowany staje w szranki , z dotychczas stosowanym, najlepszym. Jest to machina tak skomplikowana, ze prywatny człowiek nie ma tu szans. Więc po pierwsze, po drugie i po trzecie potrzebny jest wytwórca.
Dr Tadeusz Podbielski dobiega osiemdziesiątki. „TP 1” i „TP 2” oficjalnie nie istnieją. Choć setki ludzi tłoczy się do warszawskiego mieszkania, choć tysiące przyjeżdżają do Międzyrzecza Choć w archiwum domowym państwa Podbielskich znaleźć można dziesiątki dziękczynnych dedykacji, w tym od zdanych ludzi nauki, którym nie przeszkadza, że „TP 1” i „TP 2” trzykrotnie przywodziły dr Podbielskiego na ławę sądową.
Mikroelementy Podbielskiego znane są w wiciu polskich szpitalach. Piją je chorzy, a lekarze nie mają nic przeciwko temu. Ich sława już dawno przekroczyła granice kraju. Podbielskim zainteresowano się w ZSRR, gdzie kilkakrotnie był zaprasza ny, w Ameryce, RFN. I kto wie, czy znowu nie będzie aktualne przysłowie; że nikt nie jest prorokiem we własnym kraju.
Ale na razie… Na razie doktor Podbielski wraz z żoną Zofią przygotowują, własnoręcznie swoje specyfiki. Choć coraz trud niej o surowce, coraz trudniej o buteleczki. Ale czy można za wieść zaufanie tych, którzy czekają? Tych, którzy w magicznych kropelkach widzą cień nadziei? Więc nie zawodzą, a później otrzymują takie listy, jak ten od Zofii N:
– „Dowiedziałam się, że nie ma śladu nowotworu złośliwe go. Są minimalne zmiany, które da się wyleczyć. Płakałam ze szczęścia i wiedziałam, że sprawił to Pański preparat…”
MARIA ŻERA