Historia

Urszula Osińska, Świdnica, 18.11.2020

Mikroelementy doktora Podbielskiego są obecne w naszej rodzinie od ponad czterdziestu lat. Zażywała je moja mama, która cierpiała na niedoczynność tarczycy, nadciśnienie i chorobę serca, jak również moja najstarsza siostra, która miała raka piersi. Ja używam je sporadycznie, ale był moment, kiedy dzięki preparatom dr Podbielskiego doszłam do zdrowia. Był 1990 rok i od paru miesięcy byłam pod opieką poradni onkologicznej z powodu początkowo niegroźnych guzków piersi. Stosowałam kurację hormonalną, która nie dość, że nie przynosiła spodziewanych rezultatów, to jeszcze na tyle zaogniła sytuację, że pojawiła się upiorna bolesność prawej piersi. Nie mogłam ruszyć ręką a ból promieniował aż do ramienia, paraliżował okolice międzyżebrowe i dochodził pod łopatkę. Zamówiłam wtedy maść kobaltową dr Podbielskiego. Smarowałam się regularnie i po dość krótkim czasie poczułam ulgę. Bałam się odstawić preparat, pomimo tego, że zapach był specyficzny, a maść brudziła trwale bieliznę, której nie dało się wyprać i trzeba było ją wyrzucać. Jednak przy którymś z kolei zamówieniu okazało się, że już nie ma tej maści w ofercie. Z czasem przekonałam się, że efekt uleczenia jest trwały i nie muszę maści kobaltowej używać. Ból ustąpił i nie powrócił. Do dziś jestem wdzięczna doktorowi Podbielskiemu, bo wiem, że zawdzięczam mu zdrowie.
Przeczytaj więcej historii